Ciężki powrót. Zawsze mam takie uczucie,gdy wracam z ciepłego,pełnego miłych ludzi kraju do tej dziury.
Żadna ze mnie patriotka.
Będąc na wyjeździe postanowiłam,że zacznę pisać NASTĘPNĄ książkę.
Czyli znowu się pomęczę,potem uznam,że wybrałam nudny temat i porzucę moją pracę,która już nigdy nie doczeka się końca,zastygając w wydarzeniach...
Zdjęć zrobiłam powyżej 1000. Wszystkie są na moim notebooku,który został gdzieś tam...
Plasterki z hello kitty. Dostałam w prezencie,dziękuję. :)
W ciągu tygodnia od mojego powrotu zdążyłam chodzić do szkoły,zrezygnować z niej, zaryczeć się na moje urodziny,potem spędzając je na wypiciu martini wraz z Magdaleną,która zrobiła dla mnie przeeeepiękny prezent. Wczoraj miałam urodziny rodzinne,czyli rodzice i bracia.I jeszcze kawałek tortu z inter marche,balony,które raczej nadają się na wieczór panieński i pyszny likier melonowy,który smakował tylko mnie i mamie. Dzisiaj? Złoszczę się na siebie,że zaniedbuję muzykę,więc od rana grałam.
Tydzień temu miałam z tatą wolny czas i chodziliśmy po deszczowej Santa Susannie. Ja myślałam tylko o jednym. I widziałam go. I nawet miałam mu zrobić zdjęcie! Aparat się wtedy zbuntował i pozostało mi tylko zapamiętać ten obraz na zawsze,albo może lepiej zapomnieć. W końcu nic się nie powtórzy,a ja nie nauczę się rozmawiać z obcymi ludźmi,którzy są dla mnie zbyt wyjątkowi,aby odważyć się odezwać.
one pina colada with alcohol
thank you
bye...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz